Podczas wizyty w przychodni , czujniki mego syna znów dały o sobie znać - otóż Panią Doktor powitał uroczym uśmiechem, z zainteresowaniem słuchał co mówiła o rozszerzeniu diety i poddawał się grzecznie badaniom, prezentując swoje wszelkie umiejętności włącznie ze sławnym turlaniem!
A gdy tylko rzekła radośnie:
- Można szczepić.- Młody rozrył się tak bardzo, że mi zadzwoniło w uszach.
Następnie w pokoju szczepień od początku bardzo podejrzliwie patrzył na Panią Pielęgniarkę, która czule do niego świergotała. Ale on się nie dał zwieść tym słodkim słówkom...gdy tylko się zbliżyła, pojawiła się podkówka i znów ryk. Dam se rękę uciąć, że między jednym piskiem, a drugim wolał
" mamo ała " i patrzył z rozżalonym wyrzutem.
No, ale jakoś przeżyliśmy, jednak w domu nie daje mi zapomnieć o tej krzywdzie, którą mu pozwoliłam zrobić. Cały czas tylko rączki... Chodziłam siku przy dzikim krzyku...
Tak się zrobiła 22 wieczór, a Starszemu trzeba śniadanie do szkoły zrobić!
I cóż uczyniłam? Wrzaskuna do nosidełka, balans ciałem i wymachałam dwie kanapki, obrałam kalarepkę i to wszystko elegancko zapakowałam. Zdolna mama ;) tanecznie i jedną ręką, a jak! Można? Jak trzeba to można! I sobie do tego przypomniałam, że poza kawusią to mój brzusio nic dziś nie przyjął, to sobie jeszcze przyrządziłam danie, które niniejszym z dumą prezentuję....
Uff to sobie teraz obejrzę Top Chefa, a co ... Hurra dla technologii co pozwala na to żeby program poczekał na mnie.
Miłej nocki...
Ps.: ciekawe jakby sobie Tatuś z taką sytuacją poradził, bo pewna jestem, że Mamuśki wszelkie znalazłyby jeszcze kilka opcji, tak żeby jedno dziecko nie wyło, a drugie żeby jeść dostało
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz